W dzisiejszym tekście piszę o cheat meal. Czym jest tego typu posiłek? Jak często jem cheat meal? Czy planuję jedzenie takich posiłków, czy jem je spontanicznie? Napiszę też o tym, czy jedzenie cheat meal to zły pomysł.
Czym jest cheat meal?
Cheat meal to posiłek, który jest przeciwieństwem koktajlu ze szpinakiem, jarmużem i awokado. Niestety nie znalazłam dobrej polskiej nazwy na tego typu jedzenie, będę więc używać po prostu “cheat meal”. Zazwyczaj tą nazwą określa się jedzenie, które jemy od czasu do czasu, jako odstępstwo od zdrowej, wartościowej diety. Cheat meal może też oznaczać bardzo kaloryczne i niezdrowe danie, które jemy podczas diety odchudzającej w ramach nagrody. W moim przypadku cheat meal to posiłek, który nie jest wypełniony witaminami, zdrowymi tłuszczami i białkiem, tylko cukrem.
Blogerka Ella Woodward, która prowadzi bloga Deliciously Ella, pisze w swojej książce, że w jej diecie nie ma czegoś takiego jak cheat meal. Ella na co dzień je wartościowe, roślinne posiłki – ze swojej diety wykluczyła wszystkie produkty przetworzone, cukier, mięso, a także nabiał i gluten. Zdrowa dieta pełni w jej przypadku rolę leczniczą, bo taki sposób odżywiania spowodował u niej remisję choroby. Ella jest osobą, która nie je cheat meal, bo po prostu nie ma na nie ochoty. Twierdzi, że często ma ochotę na słodycze, ale nie marzy wtedy o żelkach, ale o brownie z batatów lub daktylach z masłem orzechowym. Czy u mnie wygląda to podobnie?
Jak wygląda obecnie moja dieta
Nie jestem zwolenniczką diet. Na blogu często piszę Wam, że moim zdaniem naprawdę skutecznym sposobem na zdrowie i szczupłą sylwetkę nie jest kolejna modna dieta odchudzająca, tylko trwała zmiana nawyków żywieniowych. Zdrowe odżywianie to w moim przypadku styl życia, który na co dzień realizuję. Z tego powodu nigdy nie skupiam się na liczeniu kalorii – zamiast tego sprawdzam, czy to co jem jest wartościowe i odżywcze. Staram się, aby w mojej diecie było dużo naturalnych, nieprzetworzonych produktów. Jeśli już kupuję w sklepie jakiś przetworzony produkt, to zwracam uwagę, aby był on przetworzony w małym stopniu i miał w sobie mało zbędnych składników. Na co dzień wybieram produkty, które nie mają w sobie białego cukru stołowego.
Czy w mojej diecie jest miejsce na cheat meal?
Powyżej pisałam Wam o podejściu Elli do słodyczy. I choć osobiści podziwiam jej sposób żywienia, to moja dieta nie jest tak idealna, jak dieta tej blogerki. Czułam potrzebę napisania tego tekstu, bo chcę, abyście mieli pełny obraz tego, jak obecnie wygląda mój sposób odżywiania. Być może sprawiam wrażenie osoby, która odżywia się w 100 procentach zdrowo i naturalnie – tak nie jest! Jak zatem wygląda moje cheat meal? Tego typu posiłki jem od czasu do czasu, bez większego planowania. Istotną kwestią jest jednak fakt, że posiłki/produkty cheat meal to jedynie około 5%, a maksymalnie 10% mojej diety. Uważam, że to niski poziom i raczej nie planuję zmienić mojego sposobu odżywiania. W tekście na temat zapotrzebowania kalorycznego pisałam Wam, że moje dzienne zapotrzebowanie na energię to około 1800 kcal. Tak więc 5-10% przeznaczane na cheat meal to w moim przypadku od 90 do 180 kcal.
Dlaczego jem cheat meal?
Bardzo nie lubię stanu, w którym nie mogę czegoś robić. Mam przekorną naturę, więc im mocniejsze poczucie, że nie mogę robić tej czy innej rzeczy, tym większa ochota na to. Działa to także w przypadku jedzenia. Pamiętam jak kiedyś, dawno temu, byłam na diecie. Nigdy nie miałam dużej nadwagi, chodziło o zrzucenie kilku kilogramów. Moje samopoczucie w tych dniach (dieta nie trwała więcej niż kilka dni) było tragiczne. Czułam jakby ktoś zabrał mi całą radość życia i wtrącił do celi, w której jedyne co mogę robić to umartwiać się. Uwielbiam jedzenie, więc ograniczanie go i rezygnacja ze słodyczy, to było coś strasznego. Obecnie wiem, że nie muszę rezygnować z niczego, na co mam ochotę. Dzięki temu, że moja świadomość na temat zdrowego odżywiania jest na dużo wyższym poziomie, pozwalam sobie na wszystko, czego zażyczy sobie mój organizm. Warto tutaj jednak dodać, że w rzeczywistości jest po prostu tak, że nie mam ochoty na niezdrowe jedzenie. Mój organizm przyzwyczaił się już do tego, że nie dostarczam mu dużych dawek cukrów prostych, tak więc mój smak na słodkie produkty jest bardziej wyczulony. Brak zakazów dotyczących jedzenia cudownie wpływa na moją psychikę, bo wiedząc, że mogę jeść wszystko, jestem szczęśliwa. Zaś ostatecznie i tak nie jem “wszystkiego”, bo nie mam takiej potrzeby. Kiedy chcę zjeść coś słodkiego to wybieram jedne ze świetnych przepisów na zdrowe słodycze lub jem świeże lub suszone owoce. Od czasu do czasu najdzie mnie jednak chęć na cheat meal. Co wtedy jem?
Jakie cheat meal jem od czasu do czasu?
Kocham zdrowe jedzenie, dlatego nie ciągnie mnie do niezdrowych potraw. Łatwiej mi wymienić cheat meal, którego nie jem. Mam to szczęście (lub wyrobiłam sobie taki nawyk), że niezdrowe jedzenie mi nie smakuje. Nie pożądam więc ociekającego tłuszczem mięsa, żelek czy pianek marhmallows. Dodam też, że przepisy na zdrowe desery, które zamieszczam na blogu, to nie są dla mnie cheat meal, bo nie zawierają one cukru. Co więc jem w ramach cheat meal?
Czekolada
Jako tego typu posiłki traktuję wszystko to, co zawiera w składzie cukier. Tutaj mogę wymienić przede wszystkim czekoladę, bez której nie wyobrażam sobie życia. Choć wiem, że najlepsza jest taka bez dodatków z dużą zawartością kakao, to czasem jem też czekolady z dodatkami. Kupuję więc od czasu do czasu czekoladę L.D. Gross z Lidla z kawałkami masy malinowej, choć jest w niej np. syrop glukozowo-fruktozowy. Na dobrą sprawę, to każda ciemna czekolada, która ma w sobie cukier, jest trochę takim cheat meal. Czasem zdarza mi się kupić czekoladę marcepanową Ritter Sport, która na pierwszym miejscu w składzie ma cukier. Mimo wszystko – uwielbiam ją!
Frytki i pizza
Kolejnym posiłkiem cheat meal są frytki z McDonalds, ale akurat takie danie jem średnio raz na pół roku. Uwielbiam dobrą pizzę, więc to był mój dawny cheat meal – jednak odkąd nie mogę jeść sera, to ta opcja niestety odpada. Na pewno będę jednak szukać pizzy z serem kozim. Muszę dodać, że po tym jak zauważyłam u siebie alergię na białka mleka, to moja skłonność od jedzenia cheat meal zmniejszyła się w bardzo dużym stopniu. Po prostu kiedy wiem, że coś jest nie tylko cheat meal, ale i źle wpłynie na mój wygląd, to moja motywacja do niejedzenia tego znacznie rośnie. Czasem pozwalam sobie na cheat meal, bo jestem w fajnej restauracji i chcę zjeść dobry deser.
Domowe ciasto plus lody
Zdarzają się też sytuacje, że cheat meal jem podczas spotkań towarzyskich, bo np. ktoś poczęstuje mnie domowym ciastem. Choć staram się nie jeść cukru, to czasem wypijam go, np. z napojem roślinnym, który jest dodatkowo delikatnie słodzony. No i latem największy cheat meal to na pewno lody, choć nie jem ich bardzo często.
Czy cheat meal jest potrzebny?
Moim zdaniem tak. Lepiej od czasu do czasu pozwolić sobie na prawdziwy cheat meal i mieć z takiego posiłku dużo radości, niż codziennie jeść dietetyczne ciasteczka, które składem niewiele różnią się od klasycznych słodyczy.
Mój przykładowy cheat meal :-)
Podsumowanie
Kluczową kwestią dotyczącą cheat meal w moim życiu jest fakt, że tego typu jedzenie to najczęściej jedynie 5% mojej diety. Pozostałe 95% to pełnowartościowe, odżywcze posiłki, które nie tylko odżywiają moje ciało, ale też doskonale smakują. Myślę, że takie podejście do odżywiania jest właściwe i nie przynosi mojemu organizmowi żadnych negatywnych konsekwencji. Cieszę się jedzeniem bez ograniczania jego ilości, bo jem tylko wtedy, kiedy jestem głodna. Podoba mi się zdanie, które chyba przeczytałam kiedyś w książce Gilian McKeith:
Jeśli masz żałować, że coś zjadłeś, to lepiej tego nie jedz.
Dlatego kiedy już decyduję się na posiłek cheat meal, to nigdy nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Najważniejsze to słuchać swojego ciała i zapewniać mu codziennie odpowiednią dawkę dobroci – także pod postacią pysznego jedzenia. Jeśli nasza dieta na co dzień jest bogata w produkty pełnoziarniste, białko, warzywa, owoce, zdrowe tłuszcze, to mały cheat meal nie będzie niczym złym.
Jestem ciekawa co u Was pełni rolę cheat meal – dajcie znać w komentarzach!
Przeczytaj też: 10 faktów o tłuszczach, które warto znać