Pisałam Wam kiedyś o tym, jak mój sposób odżywiania wpłynął na moją skórę. Wpis na ten temat znajdziecie tutaj: O tym, jak właściwa dieta poprawiła stan mojej cery. W tamtym tekście ze szczegółami przedstawiałam moje posiłki, opisując jakie produkty jem, a z jakich zrezygnowałam. Dziś, kiedy tamten wpis już się zdezaktualizował, postanowiłam napisać o tym, jak dokładnie wygląda obecnie mój sposób odżywiania. W moim jadłospisie zaszły bowiem zmiany – i nie ma w tym nic dziwnego, w końcu od tamtego wpisu minęły już cztery lata. Co jem na co dzień? Jakich produktów unikam, a z jakich zupełnie zrezygnowałam? Czy jem nabiał, jajka i czy zdarza mi się pić mleko? Czy jem ryby? Czy mam w planach dietę wegańską? Ciekawi? Jeśli tak, to zapraszam na wpis!
Krok pierwszy – decyzja o diecie wegetariańskiej
Nigdy specjalnie nie ciągnęło mnie do produktów mięsnych, a sam proces ich obróbki przyprawiał mnie zawsze o mdłości. Praca w ubojni to, moim zdaniem, jedno z najgorszych miejsc, w jakich można pracować. Widok surowego mięsa zawsze mnie obrzydzał, więc nic dziwnego, że już na początku studiów podjęłam decyzję o tym, że chcę być wegetarianką. Pochodzę z domu, gdzie je się mięso, więc było to dla rodziny lekkie zaskoczenie. Jednak (z małymi obawami o moje zdrowie) zaakceptowali ten fakt. Kiedy będąc studentką przeszłam na dietę wegetariańską, to byłam w tym postanowieniu dosyć restrykcyjna. Nie jadłam nic, co mogłoby mieć związek z mięsem, do tego stopnia, że w restauracjach wybierałam jedynie dania wegetariańskie lub wegańskie. Nigdy nie decydowałam się na zjedzenie choćby małej zupy warzywnej, która była robiona na mięsnym wywarze.
Poza tym w mojej diecie był obecny nabiał – jadłam sery żółte, mleko, twarożki, sery pleśniowe i masło. W tym okresie jadłam też jajka. Moja dieta, choć była dietą wegetariańską, to wcale nie była idealna. Z perspektywy czasu widzę, że brakowało w niej chociażby strączków, roślinnych past kanapkowych czy tofu. Decydując się na dietę wegetariańską popełniłam częsty błąd nowicjuszy – podczas zmiany diety z mięsnej na wegetariańską po prostu przestałam jeść mięso. Nie zamieniłam mięsa na wartościowe produkty roślinne pełne białka i to był mój podstawowy błąd. Nie skonsultowałam też mojego nowego sposobu odżywiania z dietetykiem, bo nie widziałam takiej potrzeby. Jedyną kwestią, o którą zadbałam było robienie kontrolnych badań krwi. Te badania wychodziły dobrze, więc uznawałam, że wszystko jest w porządku. W taki sposób odżywiałam się przez około dwa lata.
Moja dieta w tym okresie: dieta wegetariańska, żadnego mięsa, żadnych produktów mięsnych, nabiał – tak, strączki – nie, roślinne zamienniki mięsa – nie
Krok drugi – powrót do jedzenia mięsa – piersi z kurczaka/rosół/łosoś
Jakoś tak naturalnie, bez powodu, stopniowo – po okresie diety wegetariańskiej w mojej diecie zaczęło pojawiać się mięso. Były to jednak zawsze stosunkowo niewielkie ilości mięsa. Mięso występowało w moim jadłospisie jedynie w kilku formach: pod postacią piersi z kurczaka, piersi z indyka, jako ryby typu łosoś, czy w formie wywarów mięsnych. Nigdy nie jadłam wieprzowiny, cielęciny czy dziczyzny – tego typu mięsa mi po prostu nie smakowały. W tamtym okresie jadłam też dosyć dużo nabiału, piłam mleko i spożywałam jajka.
Moja dieta w tym okresie: dieta roślinna z niewielką ilością mięs: piersi z kurczaka, piersi z indyka, łosoś; nabiał – tak, strączki – nie, roślinne zamienniki mięsa – nie
Krok trzeci – dieta roślinna z niewielką ilością mięsa oraz rezygnacją z nabiału
Zauważyłam pewną zależność, którą szczegółowo opisałam w tym wpisie na blogu: Jak właściwa dieta poprawiła stan mojej cery. Okazało się bowiem, że dosyć duże ilości mleka i produktów mlecznych w mojej diecie powodowały u mnie problemy z cerą. Kiedy odkryłam takie powiązanie postanowiłam eksperymentalnie spróbować diety bez nabiału (ale nadal z małą ilością mięsa) i zobaczyć, jak to wpłynie na stan mojej cery i samopoczucie.
Rezygnacja z nabiału wcale nie była dla mnie taka łatwa, bo uwielbiam szczególnie dobrej jakości sery pleśniowe i masło. Całkowite odstawienie nabiału było procesem, który potrwał kilka tygodni. Musiałam znaleźć dobre i zdrowe zamienniki produktów mlecznych. W tamtym czasie w sklepach pojawił się już duży wybór napojów roślinnych, więc na szczęście rezygnacja z mleka krowiego była bardzo prosta. Okazało się też, że mleka roślinne smakują mi nawet bardziej niż mleko od krowy. Zaczęłam też tworzyć pyszne domowe pasty kanapkowe, jako zastępstwo dla serów żółtych i pleśniowych. Sprawdzałam też produkty pod kątem występowania w nich mleka. W tamtym czasie nie jadłam mlecznej czekolady, więc kwestia słodyczy nie była dla mnie problemem.
Moja dieta w tym okresie: dieta roślinna z niewielką ilością mięs: piersi z kurczaka, piersi z indyka, łosoś; nabiał – nie, strączki – tak – głównie pod postacią past kanapkowych, roślinne zamienniki mięsa – nie
Krok czwarty – dieta roślinna, eliminacja mięsa, sporadyczne jedzenie ryb, ograniczanie nabiału
Czy jem mięso?
Odkąd zaczęłam pięć lat temu prowadzić dla Was tego bloga – moja wiedza na tematy żywieniowe zwiększa się z każdym dniem. Odkrywanie informacji na temat zdrowia, wyszukiwanie powiązań, wywiady z dietetykami i pisanie o zdrowiu to moja pasja. Chcę być świadomym konsumentem, chcę wiedzieć o tym co jem i jak to wpływa nie tylko na mój organizm, ale i na naszą planetę. Kilka czynników złożyło się na to, że krok po kroku odchodziłam od mięsa. Przede wszystkim były to kwestie związane z wiedzą o tym co szkodzi, a co jest dobre dla mojego organizmu. Odkryłam, że nie chcę jeść mięsa z powodu jego słabej jakości – mięso, które jadłam do tej pory pochodziło z supermarketów i mocno wątpiłam w to, że jest to produkt, który wpływa dobrze na mój organizm.
Co jakiś czas pojawiają się też nowe wyniki badań mówiące o tym, że mięso (szczególnie to czerwone) ma negatywny wpływ na organizm i może przyczyniać się do wielu chorób. Kilka przykładów linkuję Wam poniżej:
Jedzenie przetworzonego mięsa zwiększa ryzyko raka piersi
Zamiana czerwonego mięsa na drób w diecie może obniżać ryzyko raka piersi
Również moja wrażliwość na krzywdę zwierząt doprowadziła mnie do konkretnych wniosków – nie chciałam brać udziału w zabijaniu zwierząt na masową skalę. W tamtym czasie oglądałam dużo filmów dokumentalnych na temat przemysłu mięsnego i z każdym obejrzanym dokumentem mięso smakowało mi coraz mniej, aż w końcu przestało mi w ogóle smakować. Ogromne wrażenie zrobił na mnie dokument Cowspiracy, pokazujący jak obecny przemysł spożywczy destrukcyjnie wpływa na środowisko naturalne. Twórcy filmu ujawnili w swoim materiale jak bardzo przemysł mięsny zagraża przyszłości naszej planety. Nie chcę brać udziału we wspieraniu tej gałęzi przemysłu, która tak negatywnie wpływa na nasze środowisko.
Obecnie nie jem mięsa w ogóle. Muszę jednak napisać tutaj, że zdarza mi się raz na kilka miesięcy zjeść domowy rosół mojej mamy, który jest na mięsie. Wiem jednak, że nawet ograniczenie mięsa (a moją konsumpcję nazwałabym maksymalnym ograniczaniem mięsa) jest ważnym sposobem na polepszanie losów naszej planety i chcę to robić.
Poza tym, w mojej diecie jest teraz mnóstwo produktów roślinnych – na co dzień staram się jeść dużo surowych warzyw i owoców oraz pić świeżo wyciskane domowe soki warzywne. Uwielbiam też roślinne produkty pełne białka roślinnego – orzechy, masło orzechowe, ciecierzycę, mleko sojowe, hummus, domowe pasty kanapkowe. W moim codziennym jadłospisie jest też często obecne tofu pod różnymi postaciami – uwielbiam dodawać je do posiłków. W moim menu pojawiają się też roślinne zamienniki mięsa takie jak burgery z białka roślinnego, pulpety roślinne. Cieszy mnie to, że na sklepowych pólkach coraz więcej jest produktów pełnych białka roślinnego, które dobrze smakują.
Czy jem ryby?
Zdarza mi się jeść ryby raz na kilka miesięcy, więc robię to dosyć rzadko.
Czy jem produkty nabiałowe?
Obecnie od czasu do czasu jem sery pleśniowe, twarożek, jogurty naturalne czy serek mascarpone. Nie są to jednak produkty bez których nie wyobrażam sobie życia. Zauważyłam, że takie małe ilości nabiału jedzone raz na jakiś czas nie powodują negatywnych konsekwencji w kontekście moje cery. Skóra zachowuje się normalnie, tak jakby nastąpiło pewnego rodzaju odczulenie wywołane tą dawną, czasową rezygnacją z nabiału. Do mleka krowiego nie chcę jednak wracać i na co dzień do kawy piję mleko sojowe. Nie jem też serów żółtych i unikam masła, bo to bardzo tłusty nabiał.
Czy jem jajka?
Tak, od czasu do czasu zdarza mi się zjeść jajka. Wybieram wtedy jajka ekologiczne – zerówki.
Moja dieta obecnie:
dieta roślinna; nabiał – tak, strączki – tak, pod wieloma postaciami, roślinne zamienniki mięsa – tak, tofu, burgery roślinne;
Podsumowanie
Czy mam w planach dietę wegańską? Obecnie coraz częściej w moim życiu bywają dni, kiedy moja dieta jest w pełni wegańska. Produkty wegańskie są obecnie bardzo łatwo dostępne i lubię testować je jako zamienniki nabiału z mleka krowiego. Wiem jednak, że dieta wegańska wymaga bardzo dobrego zbilansowania posiłków i składników odżywczych, więc aby się na nią zdecydować musiałabym najpierw poprosić o pomoc dobrego dietetyka, aby uniknąć niedoborów. Wciąż jeszcze jednak nie czuję się gotowa na dietę wegańską, szczególnie teraz, gdy karmię piersią i moje zapotrzebowanie energetycznie jest bardzo duże. Być może w przyszłości poczuję chęć zmian i przejdę na dietę wegańską. Nie chciałabym jednak deklarować się jako osoba, która w przyszłości będzie weganką, bo jestem uczciwa wobec siebie i Was i wiem, że może to nigdy nie nastąpić. Być może będę cały czas na diecie wegetariańskiej, w której jest miejsce na nabiał, bo taki rodzaj odżywiania póki co mi służy. Dajcie znać w komentarzach, jak wygląda Wasze podejście do jedzenia mięsa – staracie się ograniczać produkty mięsne czy może kupujecie mięso w wersji ekologicznej? Jestem ciekawa, jak wyglądają Wasze doświadczenia związane z wyborem sposobu odżywiania.