Ponad miesiąc temu napisałam Wam o tym, że wracam do biegania. Dziś czas na podsumowanie miesiąca mojej aktywności (22.11-22.12). Okazało się, że ten miesiąc był dla mnie bardzo aktywny! Z powodu świąt mam małe zaległości, bo Boże Narodzenie to dla mnie głównie czas w gronie najbliższych. Wyjechałam z Warszawy, relaksowałam się w domu z rodziną, od czasu do czasu wychodząc na długie spacery z Pikselem. Od nowego tygodnia wracam jednak na moją ulubioną ścieżkę biegową i bardzo mnie to cieszy! Jak wyglądał mój pierwszy miesiąc regularnej aktywności? O tym napiszę w dzisiejszym tekście.
Początek
Najważniejsze to w ogóle zacząć. Postanowiłam miesiąc temu, że aktywność fizyczna będzie stałym elementem mojej codzienności i starałam się bardzo, aby tak się stało. Dziś, po ponad miesiącu od tej decyzji, mogę przyznać, że ten czas był bardzo udany. Początki nie były dla mnie aż tak trudne, bo nie musiałam kompletować stroju do biegania – buty i ubranie sportowe tylko czekały na wyciągnięcie z szafy. W pierwszym tygodniu biegania trochę uciążliwe było dosyć duże zmęczenie. Czułam, że nie mam najlepszej kondycji, a bieganie wymaga przecież dużej energii. Zaczęłam mieć też zakwasy, jednak to było dosyć przyjemnie doświadczenie, bo byłam zadowolona z pierwszych efektów biegania. Na początku miałam więc trochę obolałe ciało, ale cieszyłam się, że udało mi się w ogóle ruszyć z kanapy.
Częstotliwość biegania
Systematyczna aktywność fizyczna to klucz do sukcesu. Wiem o tym doskonale, dlatego starałam się biegać, kiedy tylko było to możliwe. Udało mi się wychodzić na trening dosyć często, statystycznie prawie co drugi dzień! W ciągu ostatniego miesiąca biegałam aż 14 razy. To dla mnie świetny wynik i mam nadzieję, że w kolejnym miesiącu również będę biegała równie często. Na pewno dużo znaczenie miało też to, że nie pracuję już na etacie i mogę sobie pozwolić na bieganie w ciągu dnia (biegam zazwyczaj o 14). Sytuacja mogłaby wyglądać zupełnie inaczej, gdybym postanowiła, że będę biegać przed pracą lub po pracy w korporacji – pewnie nie miałabym na to siły. Podziwiam ludzi, którzy trenują regularnie, mimo pracy na etacie. Jeśli chodzi o długość mojego treningu to cały czas biegam około 5 km. Czas, jakiego potrzebuję do przebycia takiego dystansu to zazwyczaj około 33 minuty. Na razie nie wydłużam liczby kilometrów, nie staram się też skrócić czasu treningu. Podstawowym celem mojego biegania jest teraz dla mnie wypracowanie takiej kondycji, która pomoże mi bardzo swobodnie przebiec te 5 km. Kiedy już to osiągnę, będę starała się wydłużać dystans.
Szukanie motywacji
Kiedy zaczynałam bieganie, to moja motywacja była na stosunkowo wysokim poziomie. Jednak nie ukrywam, że motywacji muszę cały czas w sobie szukać. Jakie są moje sposoby na to, aby regularnie ćwiczyć? Przede wszystkim staram się nie analizować za bardzo różnych czynników związanych z moją gotowością do biegania. Dążę do tego, aby nie myśleć o tym, czy w danym dniu jest dobry czas na bieganie. Po prostu – ubieram swój strój, zakładam buty i idę biegać. Wiem doskonale o tym, że gdybym zaczęła zbyt długo zastanawiać się nad tym, czy iść pobiegać, to zawsze znalazłaby się jakaś wymówka. A wymówek, jak pewnie sami wiecie, może być mnóstwo: bo źle spałam, bo nie mam czasu, bo boli mnie głowa, bo muszę zrobić zakupy/sprzątanie/pranie, bo jest zła pogoda itp. To wszystko nie są dla mnie powody, dla których mogłabym opuścić trening. Dużą rolę w szukaniu motywacji do biegania pełni na pewno posiadanie psa. Bo kiedy i tak muszę wyjść z Pikselem na 45-60 min spaceru, to czemu by nie poświęcić tego czasu na wspólne bieganie? To doskonała motywacja. Często też kiedy biegnę i czuję, że już nie mam sił, to myślę sobie: “Hej, to tylko 35 minut biegania – poświęć ten krótki czas dla swojego organizmu, a będzie dobrze”. Na mnie to działa – ta świadomość, że doba ma 24 h, a aktywność fizyczna to zaledwie mały procent mojego dnia. Przez pozostały czas mogę robić to, co sprawia mi większą przyjemność – jedzenie, filmy, czytanie. Wystarczy 35 minut wysiłki i będę mogła cieszyć się z korzyści, jakie daje bieganie. Coś co mnie motywuje to także rezultaty, jakie widzę i o tym napiszę poniżej.
Rezultaty
Czy po zaledwie miesiącu regularnego biegania można poczuć jakieś zmiany w swoim organizmie? Zdecydowanie tak! Dzięki temu, że zaczęłam biegać czuję się bardziej dotleniona i mam więcej energii. Ciało chyba też wygląda lepiej, ale tutaj nie widzę dużych zmian, bo przed rozpoczęciem biegania nie narzekałam na swoją sylwetkę. Na pewno bieganie sprzyja temu, żeby mieć jędrne ciało. Jeśli chodzi o moją masę ciała, to byłam ciekawa, czy zmieni się ona przez regularne ćwiczenia. Podejrzewałam nawet, że na wadze nie będzie zmian, bo jeśli spaliłam jakiś tłuszcz, to pewnie mam też więcej mięśni. Dlatego trochę zaskoczyło mnie, kiedy po miesiącu biegania zobaczyłam, że ważę 52 kg. To oznacza, że biegając schudłam 1 kg (nadrobiłam to jednak przez święta i znowu jest 53 kg). Bieganie to więc, jak można się domyślić, świetny sposób na zrzucenie zbędnych kilogramów. Mam jednak nadzieję, że kolejny miesiąc nie przyniesie spadku wagi, bo to dla mnie już optymalna masa ciała.
Czy bieganie jest przyjemne?
Kiedy na zewnątrz jest ciepło i świeci słońce, to wyjście na bieganie jest przyjemne. Ale z tą przyjemnością bywa różnie. Aby bieganie było przyjemne, muszą być spełnione określone czynniki:
– mam dużo sił, co znaczy, że odpowiednio wcześniej zjadłam dobre śniadanie
– nie jestem najedzona, czyli nie jadłam nic na min. 3 godziny przed bieganiem. Zauważyłam, że jeśli zjadłam choćby małe jabłko na godzinę przed biegiem, to już biegało mi się dużo gorzej
– świeci słońce lub nie pada – deszcz nie jest dla mnie czynnikiem, który skłaniałby mnie do rezygnacji z treningu, ale przyjemniej jest biegać w słońcu
– pamiętam o tym, aby nie biec za szybko – kiedy zaczynam za szybko biec to szybciej czuję zmęczenie i bieganie nie sprawia już takiej radości
Moje plany
Chcę, aby bieganie weszło mi w krew. Dążę do momentu, kiedy bieganie będzie dla mnie tak samo przyjemne jak na przykład czytanie książek czy oglądanie seriali. Póki co, tak nie jest. Nadal czuję, że muszę mocno zmotywować się, aby wyjść pobiegać, szczególnie w dni, kiedy pogoda nie sprzyja. Mimo, że bieganie nie jest obecnie moją ulubioną aktywnością życiową (raczej nigdy tak się nie stanie), to nie można nie doceniać tych doznań po bieganiu, które dla mnie są kluczowe. Mówię oczywiście o satysfakcji. O ile samo bieganie czasem jest bardzo męczące i trudne (szczególnie pod górkę), to po bieganiu organizm wypełniają endorfiny, czyli hormony szczęścia. Im więc częściej biegam, tym jestem bardziej szczęśliwa. Po bieganiu czuję dumę z tego, że kolejny raz dałam radę i zamiast tracić czas w domu, zrobiłam dla siebie coś dobrego. To cudowne uczucie, które bardzo motywuje do biegania.
A Wy, w jaki sposób motywujecie się do regularnych treningów? Chętnie poczytam o Waszych sposobach na motywację.