Dziś na blogu moje rozwinięcie popularnego hashtaga #MyFirst7jobs. W tekście napiszę o tym, jak wyglądały moje początki związane z zarabianiem pieniędzy. Co robiłam zanim zostałam blogerką? Zapraszam na wpis!
#1: Maliny
Pochodzę z Kraśnika w województwie lubelskim – to małe miasto jest otoczone polami pełnymi malin. Co roku odbywa się w mieście Święto Malin, więc nic dziwnego, że moja pierwsza praca była związana właśnie z tymi owocami. W pewien ciepły letni poranek wyruszyłam razem z moją siostrą cioteczną (pozdrawiam Kasię!) na poszukiwanie pracy przy zbiorze malin. Postanowiłyśmy po prostu spakować prowiant i przejść się na oddalone o około pół godziny drogi pola w poszukiwaniu pracodawcy. Dla dwóch nastolatek to nie był zwykły spacer, ale wyprawa. Pamiętam, że już sam pomysł wzbudzał w nas ekscytację! Liczyłyśmy na fajną przygodę i na zarobienie pierwszych pieniędzy. Nasza wycieczka zakończyła się sukcesem – pewna pani zgodziła się na naszą pomoc przy zbiorze malin. Praca była żmudna, ale piękne widoki zachęcały nas do zbierania, bo pole, na którym pracowałyśmy znajdowało się na wzgórzu z którego rozciągał się widok na miasto. Zarobki za cały dzień pracy to było około 20-30 zł, ale satysfakcja – ogromna! Co ciekawe – po latach nazwa mojego bloga (i firmy) jest trochę powiązana z moją pierwszą pracą – w końcu maliny to po angielsku – RASPBERRY. Przypadek? :-)
#2 Śnieżynka
Moje plany związane ze studiami były proste w kwestii lokalizacji – Kraków lub Warszawa. Gorzej było w sprawie kierunku studiów, bo nie wiedziałam, co chcę studiować, ale to już inna historia. Ostatecznie udało mi się dostać na państwową uczelnię w stolicy, więc to tutaj zdobywałam doświadczenia związane z dorywczą pracą. Jedną z pierwszych prac, jakie podjęłam jako studentka dziennego kierunku, była weekendowa praca na promocji jako hostessa. Co reklamowałam? W stroju śnieżynki zachęcałam w supermarkecie do zakupu popularnej wódki z Finlandii lub stałam przy półce z perfumami w Sephorze i doradzałam w zakupie zapachów. Tej pracy nie wspominam dobrze – pamiętam, że odliczałam godziny do końca i każda minuta dłużyła mi się niemiłosiernie.
#3 Wakacyjna idea
Jedną z moich pierwszych prac było też oferowanie ludziom luksusowych wakacji klubowych. Było to jedno z ciekawszych zajęć, bo praca polegała na weekendowych wyjazdach do różnych miast w Polsce i zachęcaniu potencjalnych klientów do tego, aby wykupili członkostwo w klubie wakacyjnym. Dzięki takiemu rozwiązaniu podróżowanie po świecie mogło być dla tych osób ułatwione. Ta praca była wyzwaniem, bo na spotkaniu miałam dwie godziny na przekonanie pary, że warto zainwestować swoje pieniądze w wakacje. Moje wyniki nie były satysfakcjonujące, więc w tej pracy nie zrobiłam kariery.
#4 Sekretarka w agencji aktorskiej
Przyszedł czas na “prawdziwą” pracę, czyli siedzenie przez 8 godzin za biurkiem, na pełen etat. Moim miejscem pracy była jedna z agencji aktorskich znajdująca się na Chełmskiej w Warszawie. Od czasu do czasu do agencji zawitał przystojny aktor, więc ta praca miała swoje dobre momenty. Przez większość czasu musiałam jednak zajmować się bardzo nudnymi sprawami, więc nie wykazywałam należytego zaangażowania i po 2 miesiącach zostałam zwolniona. Pamiętam to poczucie ulgi, kiedy po raz ostatni wychodziłam z tej pracy.
#5 Aktorka reklamowa
Jeszcze podczas pracy w agencji aktorskiej zaczęłam chodzić na castingi do reklam. Same castingi to nic przyjemnego, bo polegają na siedzeniu przez pół dnia w małym korytarzu i czekaniu na swoją kolej. Kiedy już udało mi się wejść do studia i stanąć przed kamerą, to miałam 3 minuty na pokazanie, że to ja nadaję się do roli. Czasem się udawało i byłam wtedy bardzo szczęśliwa. Pracę na planie filmowym wspominam jako super doświadczenie. W jednej z reklam grałam dziewczynę, która flirtuje z narzeczonym na łące. W wyznaczonej porze przyjeżdzała po mnie taksówka i zawoziła na plan, gdzie spędzałam około dwóch godzin. Makijaż, przymiarki stroju, zapoznawanie ekipy i kręcenie ujęć – ten świat mnie zafascynował. Praca była przyjemna i bardzo dobrze płatna. Za dwie godziny nagrań zarobiłam trzy moje miesięczne pensje. Wystąpiłam m.in. w reklamie mleka, banku, soku. Jedną z moich ról możecie zobaczyć tutaj – wcieliłam się w postać młodej mamy :-) I choć taka praca ma wiele plusów, to chodzenie na castingi nie należy do najprzyjemniejszych zajęć. Często było tak, że cały stracony dzień na castingu nie przekładał się na zdobycie roli. W końcu stwierdziłam, że nie chcę tracić czasu na bezsensowne stanie w kolejce.
#6 Recepcjonistka w agencji PR
Pierwsza poważna praca w jednej z warszawskich agencji PR. Niestety w tej pracy też nie zatrzymałam się na długi czas i po okresie próbnym zostałam zwolniona. Nie potrafiłam się zaangażować w wypełnianie tabelek z excelem i zamawianie kawy. W zasadzie nie dziwię się, że zostałam zwolniona.
#7 Dziennikarz
Niedługo po odebraniu dyplomu magistra udało mi się dostać pracę w jednej z warszawskich redakcji jako dziennikarz medyczny. W końcu miałam dobrze zapowiadające się zajęcie i do tego pracowałam w zawodzie! Brzmiało super, jednak życie zweryfikowało moje plany. Ta praca była dosyć wymagająca i ambitna, bo moim codziennym zajęciem było wyszukiwanie ciekawych tematów i umawianie spotkań z lekarzami. Następnie jechałam z moim operatorem na wywiad, nagrywaliśmy rozmowę, a potem w redakcji zajmowałam się planowaniem montażu i publikacją materiału na stronie. W ciągu tygodnia robiłam około 3 materiałów video, uczestniczyłam też w konferencjach medycznych w Polsce i za granicą. Tworzyłam materiały dla lekarzy, więc poziom wtajemniczenia w tematykę medyczną był zaawansowany – w redakcji byli też lekarze z którym codziennie omawiałam medyczne zagadnienia. Niestety okazało się, że mój poziom wrażliwości nie pozwala mi na wykonywanie tej pracy – zajmowanie się na co dzień ciężkimi chorobami nie było czymś, co chciałam robić przez kolejne lata. Po półtora roku pracy w zawodzie zrezygnowałam z tej pracy i od razu znalazłam inne zajęcie związane z PR. Miałam wielkie plany, ale one znowu nie wypaliły. Z tej następnej pracy w PR, dla której porzuciłam dziennikarstwo, zostałam zwolniona po 2 miesiącach. Ale to już inny temat, bo w zasadzie i tak nie zamierzałam tam długo pracować :-)
Podsumowanie
Jak widać moja droga do wymarzonej pracy była dosyć wyboista. Przez bardzo długi czas nie wiedziałam, co dokładnie chcę robić, więc próbowałam różnych zajęć. Zazwyczaj bardzo szybko okazywało się, że nie nadaję się do jakiejś pracy. Każde z tych doświadczeń czegoś mnie nauczyło – zwykle była to cenna wiedza o tym, czego nie chcę robić w życiu.