Wyrażenie „strefa komfortu” zaczyna przypominać coraz bardziej wyświechtany frazes. Mam wrażenie, że stało się ogólnikowe i mocno straciło na znaczeniu. Ponadto w internecie można spotkać różne opinie: jedni radzą, by opuszczać strefę komfortu, inni wręcz przeciwnie. Chciałabym skonfrontować się z tym tematem, bo dotyczy on mocno strefy wellness, a przede wszystkim… strefy zdrowia psychicznego.
Co to jest strefa komfortu?
Strefa komfortu to abstrakcyjna przestrzeń, tzw. bufor bezpieczeństwa w naszej głowie. Zbudowana jest z naszych przyzwyczajeń, nawyków, przekonań. Jeżeli każdy Twój dzień wygląda podobnie, wszelkie czynności są wyznaczone tymi samymi godzinami, a posiłki – składnikami, to właśnie oznacza, że umościłaś sobie taką, a nie inną strefę komfortu. Jakiekolwiek zaburzenie dziennej rutyny wywołuje niepokój, dyskomfort, niezadowolenie? Otóż to. Dodajmy do tego powtarzalną pracę, która nie wymaga od Ciebie podejmowania większych decyzji czy głębszego zastanowienia. Z jednej strony jest to wygodne, ale z drugiej – czy aby na pewno dobre?
Pojęcie „strefy komfortu” wiąże się także z lękiem. Zazwyczaj, mniej lub bardziej świadomie, boimy się tego, co nieznane. A to, co nieznane, zazwyczaj leży poza strefą komfortu. Niektórzy coachowie lub psychologowie twierdzą wręcz, że tkwiąc w swojej strefie komfortu nie można być kreatywnym, umiera wtedy też błyskotliwość czy tzw. bystrość umysłu.
Dlaczego warto opuszczać strefę komfortu
Może właściwym pytaniem nie jest „czy warto wychodzić ze strefy komfortu”, ale JAK to zrobić. Może wtedy okaże się, że tak naprawdę robisz to codziennie, tylko dla Ciebie oznacza to zupełnie co innego, niż dla koleżanki z pracy czy Twojego męża.
Kilka powodów, dlaczego warto opuszczać strefę komfortu:
- może to wpłynąć pozytywnie na naszą samoocenę, podbudować pewność siebie, bo tak działa praca z własnymi lękami i podejmowanie działania,
- zwiększa się możliwość znalezienia nowej pasji czy hobby – jeżeli próbujesz czegoś po raz pierwszy może stać się to Twoim nowym pomysłem na siebie,
- prawdopodobnie wzrośnie Twoja kreatywność i elastyczność – tak działa nabywanie nowych umiejętności oraz patrzenie „szerzej”,
- może to być wspaniała podróż ku samopoznaniu i samorozwojowi – pod warunkiem, że kroki stawiane są rozważnie i w zgodzie ze sobą.
Strefa komfortu a sport
Sformułowania „strefa komfortu” używają także sportowcy, trenerzy czy też znane sportowe marki. Posługują się tymi słowami, by zachęcić wszystkich chcących zadbać o kondycję, aby byli szybsi, lepsi, podnosili coraz to cięższe ciężary. I okej, ale… czy to jest aby na pewno zdrowe? W całym tym „wychodzeniu poza strefę komfortu” zapomina się, że zwyczajnie nie dla każdego jest to dobre i może budzić głębokie frustracje. Tym bardziej, jeśli przy zachęcaniu do opuszczania tejże strefy zapomina się zaznaczyć, że nie warto tej granicy przeskakiwać jednym susem. Praca z własnymi lękami czy ograniczeniami to proces. Czy to w kontekście sportowym, czy w kontekście wdrażania zdrowego nawyku do swojej codzienności, czy też przy pracy nad cechą charakteru, która nas w sobie drażni (np. prokrastynacja).
Czy trzeba opuszczać swoją strefę komfortu?
Wychodzenie ze strefy komfortu nie jest złe ani dobre. To wszystko zależy od naszych własnych predyspozycji czy sposobu na życie. Owszem, na pewno warto rozglądać się za bodźcami, które sprawią, że w nasze życie wejdzie trochę koloru czy pobudzi się kreatywność, ale warto pamiętać, aby robić wszystko w zgodzie ze sobą, by nie narażać się na frustracje. Ciągła gonitwa za czymś, co lepsze, ciągłe przesuwanie własnych granic może także wykończyć.
Nie poddawaj się trendowi wychodzenia ze strefy komfortu jeśli:
- budzi to w Tobie frustrację, bo masz inne tempo, wolisz działać wolniej, nie nadążasz za pędzącym kolorowym światem,
- nie czujesz akurat w sobie potrzeby zmiany czy przesuwania własnych granic,
- nie każdy musi przemawiać na TEDx – jeżeli dla Ciebie przełomem jest odezwanie się do ekspedientki w sklepie, to nie musisz trenować w sobie duszy towarzystwa i mówcy porywającego tłumy.
Całe to „wychodzenie ze strefy komfortu” brzmi górnolotnie i można odnieść wrażenie, że dotyczy tylko rzeczy „wielkich”, jak start w maratonie, zdobycie K2 czy rzucenie etatu i rozwój biznesu w dwa dni. A to może być przecież przebiegnięcie pierwszych trzech kilometrów, zdobycie Śnieżki czy rozmowa o podwyżce z szefem.
Jak w zdrowy sposób opuszczać swoją strefę komfortu?
Jeżeli jednak czujesz, że Twoja strefa komfortu Cię ogranicza i chcesz wyjść poza nią, oto kilka wskazówek, jak to zrobić dobrze:
- Pamiętaj, aby być w ciągłym kontakcie ze sobą i nie robić nic wbrew sobie. Obserwuj swoje reakcje i daj sobie czas.
- Zastanów się, jakie są Twoje granice, gdzie zaczynają się lęki, z którymi chcesz pracować. Pamiętaj, że nie z każdym lękiem musisz się rozprawić. Z nimi też można żyć. Jeżeli samodzielne mierzenie się z nimi będzie Cię kosztowało obniżenie nastroju, samooceny – nie warto!
- Zaplanuj dobrze opuszczenie strefy komfortu – pracuj z jedną rzeczą na raz i rozłóż to odpowiednio w czasie.
- Nagradzaj się. Bo czemu nie? Trzęsły Ci się ręce? Zrób relaksującą kąpiel. Opuszczanie strefy komfortu powinno być zrównoważone, aby było zdrowe dla Twojej psychiki.
- Pamiętaj o odpuszczaniu. Jeżeli zbyt często trzęsą Ci się ręce ze strachu, to odpuść. Walczysz z nieśmiałością, ale po prostu nie umiesz „wyjść przed szereg” mimo prób? Zaakceptuj to i pokochaj. Nie zawsze musisz opuszczać tę strefę. To też jest rozwój wewnętrzny, bo uczysz się kochać siebie takim, jaki jesteś.
Wydaje mi się, że kluczem w tym całym szale pokonywania własnych słabości nazwanym „wychodzeniem ze strefy komfortu” jest odpowiednie rozpoznanie pomiędzy tym, nad czym chcesz pracować, a tym, co akceptujesz i zostawiasz takie, jakim jest.
Dla mnie „strefa komfortu” jest o poznawaniu siebie, swoich lęków oraz o samoakceptacji. Jeżeli jest coś w Twoim życiu lub w Twoim charakterze, co chcesz zmienić, ale sama myśl o tym Cię paraliżuje – odpuść. Zaakceptuj tą część siebie i pokochaj.