W dzisiejszym tekście opiszę moją historię związaną z dążeniem do idealnej cery. A jest o czym opowiadać, bo nie zawsze moja skóra na twarzy wyglądała doskonale. Chcę podzielić się z Wami moimi doświadczeniami, bo być może komuś ta wiedza się przyda. Rozwiązanie mojego problemu okazało się bardzo proste, ale dojście do istoty tego problemu zajęło mi ponad 10 lat. Zdobycie wiedzy na temat tego, co może wpływać na stan mojej cery, to był niestety długi proces. Obecnie w końcu wiem, co jest dobre dla mojej skóry. Oczywiście każdy z nas jest inny i nie twierdzę, że moja droga będzie dobra dla wszystkich. Warto jednak wiedzieć, co może potencjalnie źle wpływać na stan naszej cery. Okazuje się, że to nie pielęgnacja jest kluczowa dla zachowania pięknej skóry. Główne znaczenie mają dobre geny i właściwa, tj. indywidualnie dopasowana do danego człowieka dieta.
Początek – cera doskonała
W okresie dorastania, kiedy większość moich rówieśników zmagała się z wypryskami, moja skóra była nieskazitelnie czysta. Dopiero kiedy zaczęłam studia pojawiły się pierwsze problemy. Na mojej skórze niedoskonałości pojawiały się miejscowo – głównie na czole. Miałam więc delikatną i gładką skórę na policzkach, brodzie, pod oczami i pełne wyprysków czoło. W tamtym czasie nie odżywiałam się jakoś bardzo źle, ale na pewno dużo gorzej niż teraz. Zdarzało mi się na przykład nie jeść nic przez cały dzień i nadrabiać posiłki dopiero wieczorem. Jadłam też dużo nabiału, ale nie upatrywałam w tym źródła mojego problemu. Zawsze sądziłam, że zła dieta ma wpływ na stan cery, było to nawet dla mnie oczywiste. Jednak pod pojęciem “zła dieta” widziałam fast foody, duże ilości słodyczy i słodkich gazowanych napojów. Moja dieta nigdy nie wyglądała w ten sposób, wiec przyczyn moich problemów z cerą szukałam gdzie indziej. Niestety nie przeszło mi przez myśl, że “zła dieta” to w moim przypadku jogurt, chudy twarożek, serek wiejski czy mleko.
Zmieniałam sposób pielęgnacji, testowałam nowe specyfiki, piłam dużo wody, jednak mój problem ze skórą nie znikał. Brałam nawet antykoncepcyjne tabletki hormonalne, które lekarz przepisał mi właśnie na moje problemy z cerą. Podczas brania hormonów widziałam lekką poprawę, ale nigdy nie było idealnie. Ostatecznie (z innych powodów) odstawiłam tabletki hormonalne, a moja cera nadal wyglądała źle. Mimo wszystko moje problemy nie były bardzo duże w porównaniu do trądziku na całej twarzy, bo ja miałam problem tylko ze skórą na czole. Codzienne używanie korektora to była dla mnie podstawa. Z biegiem lat przywykłam do tego, że z moją cerą jest zawsze coś nie tak.
10 lat później…
Prawie rok temu w internecie natrafiłam na artykuł, w którym opisano, jak dieta może wpływać na stan skóry. Przeczytałam o tym, że nie tylko fast foody i duże ilości cukru źle wpływają na cerę. Również gluten i nabiał były wymieniane wśród czynników zapalnych. Niestety – nie przejęłam się tym teksem i nadal od czasu do czasu jadłam produkty nabiałowe: ser żółty, mleko, twarożek, sery pleśniowe i masło. Nabiał w mojej diecie nie występował w dużych ilościach, więc nie sądziłam, że może mieć on negatywny wpływ na mój organizm. Mam świadomość tego, że część osób może nie trawić laktozy zawartej w mleku. Jednak nigdy nie miałam żadnych dolegliwości po zjedzeniu jogurtu czy wypiciu mleka – był więc to dla mnie argument potwierdzający tezę “nabiał jest dla mnie dobrą i zdrową częścią diety”. Okazało się jednak, że w moim przypadku wcale tak nie jest.
Przebudzenie
Przełom nastąpił podczas Świąt Bożego Narodzenia, kiedy pojechałam do domu rodzinnego i mama poczęstowała mnie pysznymi drożdżowymi bułeczkami (robionymi na mleku), które zjadłam popijając je przy okazji mlekiem. Następnego dnia moja twarz wyglądała koszmarnie. Zauważyłam w końcu zależność – duże ilości mleka i produktów mlecznych w diecie – problemy z cerą. Przez całe święta męczyłam się z doprowadzaniem mojej cery do stanu “akceptowalnego” wizualnie. Jednak było to dla mnie swego rodzaju przebudzenie, bo w końcu pojawiła się myśl: “Czy to możliwe, że całe zło, które działo się na mojej cerze, było wywołane przez zwykłe mleko?”. Myśl o tym, że być może w końcu znalazłam przyczynę złego stanu mojej skóry była pocieszająca. Byłam też oczywiście trochę zła na samą siebie, że odkryłam powód tak późno, ale lepiej późno niż wcale.
Nowa nadzieja
Od nowego roku zaczęłam mój eksperyment polegający na wyeliminowaniu nabiału z diety. Nie było łatwo, bo uwielbiam masło i sery pleśniowe. Całkowite odstawienie nabiału było procesem, który potrwał kilka tygodni. Musiałam znaleźć dobre i zdrowe zamienniki produktów mlecznych. Okazało się, że mleka roślinne nawet bardziej mi smakują niż mleko od krowy. Zaczęłam robić pyszne domowe pasty kanapkowe, jako zastępstwo dla serów żółtych i pleśniowych. Sprawdzałam też produkty pod kątem występowania w nich mleka. Na szczęście od dawna nie jem mlecznej czekolady, więc kwestia słodyczy nie była dla mnie problemem.
Rezultaty diety wykluczającej nabiał
Nie chciałam wyciągać zbyt pochopnych wniosków, dlatego na ostateczny wynik mojego eksperymentu czekałam dosyć długo. Po kilku tygodniach pojawiły się rezultaty – cera wyraźnie się wygładziła mimo tego, że nie zmodyfikowałam pielęgnacji. Wypryski i niedoskonałości także zostały zredukowane. Obecnie moja cera wygląda dobrze nawet bez makijażu. Są na niej widoczne jeszcze drobne przebarwienia po dawnych niedoskonałościach, ale powoli wszystko wraca do normy. Ostatecznego potwierdzenia tego, że nabiał źle wpływa na moją skórę, doświadczyłam niedawno po zjedzeniu kilku kawałków klasycznej pizzy. Dzień po takim posiłku na moim czole pojawił się wysyp krostek. Od tego czasu mleczne potrawy mnie nie kuszą, bo mam świadomość, że zapłacę za nie wysoką cenę.
Co szkodzi skórze? Moje wnioski
Mimo, że nabiał nie powodował u mnie żadnych problemów żołądkowych i trawiłam go prawidłowo, to okazało się, że produkty mleczne źle wpływają na stan mojej cery. To odkrycie pozwoliło mi zmodyfikować moją dietę i wykluczyć z niej mleko, dzięki czemu moja cera w końcu wygląda dobrze. W moim przypadku mleko negatywnie wpływa na cerę, ale nie musi być tak u wszystkich. Znam osoby, które mimo jedzenia niezdrowych rzeczy lub częstego picia mleka, mają piękną cerę. Co istotne – obecnie od czasu do czasu jem sery pleśniowe, sery żółte, jogurty naturalne czy serek mascarpone. Nie są to jednak produkty bez których nie wyobrażam sobie życia. Zauważyłam, że takie małe ilości nabiału jedzone raz na jakiś czas nie powodują negatywnych konsekwencji. Do mleka krowiego jednak nie wróciłam i na co dzień, do kawy, piję mleko sojowe.
Warto też wiedzieć, że nabiał to nie jedyny czynnik, który może powodować na naszej skórze stany zapalne. Do innych potencjalnie niesprzyjających cerze składników diety należą też gluten i cukier. Jeśli zatem masz problemy ze skórą, to warto poeksperymentować i wyeliminować z diety poszczególne składniki. Spróbuj wyłączyć z diety dany składnik na minimum 2 tygodnie i zobacz, czy ma to wpływ na Twoją cerę. Po ponownym włączeniu produktu do diety obserwuj swoją skórą, bo jeśli jakiś składnik Ci szkodzi, to powinna wystąpić nasilona reakcja skórna.
Podsumowując – to co jemy naprawdę ma ogromny wpływ na to, jak wyglądamy. Czasem jednak mimo dużych starań, trudno znaleźć przyczynę konkretnych dolegliwości. Warto jednak eksperymentować, czytać, szukać wiedzy, bo może okazać się, że rozwiązanie problemu jest dostępne na wyciągnięcie ręki.
Aktualizacja 15.12.2019
Obecnie od czasu do czasu jem nabiał i nie wypływa on negatywnie na stan mojej cery. Skóra zachowuje się normalnie, tak jakby nastąpiło pewnego rodzaju odczulenie wywołane tą dawną rezygnacją z nabiału na jakiś czas.
Zobacz też: