Dobrze wiem o tym, że na wygląd włosów wpływa mnóstwo czynników. Dieta ma ogromne znaczenie, bo to co jemy jest budulcem włosów i wpływa na nie od wewnątrz. Nie bez znaczenia jest również odpowiednia pielęgnacja, bo niewłaściwie dobrane kosmetyki mogą sprawić, że choć dobrze się odżywiamy, to nasza fryzura będzie daleka od ideału. Aby włosy były silne i wyglądały zdrowo warto też od czasu do czasu odwiedzić fryzjera, który ujarzmi nasze włosy, nada im pożądanego kształtu i skróci zniszczone końcówki. I właśnie o moich niedawnych wizytach u fryzjera i metamorfozach z nimi związanych będzie dzisiejszy wpis. W jaki sposób zmieniał się mój wygląd w ostatnich miesiącach? Dlaczego zdecydowałam się na dużą zmianę związaną z włosami? Jak wyglądały moje wizyty u fryzjera? W tekście zaprezentuję też kosmetyki, których obecnie używam i opowiem, w jaki sposób dbam o włosy. Ciekawi? Szczegóły poniżej!
Moje włosy po porodzie – pielęgnacja + dieta + suplementacja
Po porodzie przez długi czas moje włosy wymagały specjalnego traktowania – wypadały i przetłuszczały się do tego stopnia, że musiałam je myć codziennie. Takie codziennie mycie i suszenie włosów suszarką, to było duże wyzwanie dla mnie jako młodej mamy, bo wymagało to czasu, którego miałam i tak niewiele. Na szczęście po pewnym czasie sytuacja unormowała się i włosy przestały mi się nadmiernie przetłuszczać i mogłam je myć średnio co drugi dzień.
Tak moje włosy wyglądały miesiąc po porodzie:
Będąc w ciąży nie farbowałam włosów i w pierwszych miesiącach po porodzie moje włosy miały naturalny kolor. Jak możecie zobaczyć powyżej – moje włosy mają odcień ciepłego brązu. Ten kolor podoba mi się, ale od czasu do czasu potrzebuję delikatnej zmiany i trochę go modyfikuję – o szczegółach napiszę poniżej. Aby włosy dobrze wyglądały po każdym myciu stosowałam odżywkę (Love Beauty and Planet), suszyłam je i czasem dodatkowo prostowałam prostownicą.
Zauważyłam też, że w kilka miesięcy po porodzie na mojej głowie pojawiło się mnóstwo tzw. baby hair, czyli małych nowych włosów wyrastających tuż przy skórze głowy. Był to dobry znak świadczący o tym, że okres wypadania włosów po porodzie mam juz za sobą i że jestem na etapie, kiedy włosy intensywnie wzrastają. Bez wątpliwości przyczyną takiego stanu rzeczy była dobra pielęgnacja (więcej o niej pisałam tutaj) oraz odżywcza dieta. Cały czas suplementuję też witaminy dla kobiet w ciąży i karmiących piersią – o szczegółach z tym związanych pisałam w tym wpisie. Myślę, że taka suplementacja również wpłynęła pozytywnie na stan moich włosów.
Od prostej fryzury bez grzywki i włosów w naturalnym kolorze zaczęłam miesiąc temu moją metamorfozę.
Dziwna sytuacja u fryzjera
Planowałam dosyć dużą zmianę w wyglądzie i z taką myślą udałam się do fryzjera. Chciałam znacząco skrócić włosy – mniej więcej do ramion i dodatkowo zrobić sobie grzywkę. Nie byłam pewna, czy chcę nosić grzywkę zakrywającą całe czoło, czy też wolę, aby grzywka opadała na boki, więc uznałam, że o tę kwestię spytam fryzjera. Najbardziej odpowiadałoby mi takie cięcie, które pozwoliłoby uzyskać grzywkę, którą od czasu do czasu zaczesuję na boki, a czasem noszę zakrywając nią czoło. Niestety fryzjer wytłumaczył mi, że muszę zdecydować się na jedną opcję – wybrałam zatem grzywkę, która opada na skronie.
Na taką dosyć dużą zmianę w wyglądzie postanowiłam udać się do fryzjera na Muranowie polecanego przez moją znajomą. O 11 rano pojawiłam się w salonie fryzjerskim podekscytowana i gotowa na zmiany. Po krótkiej rozmowie z fryzjerem i wyjaśnieniu, jakiego efektu oczekuje udałam się na fotel, aby fryzjer umył moje włosy przed cieciem. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że dopiero w momencie, kiedy fryzjer zmoczył część moich włosów, to zauważył, że w całym salonie nie ma zimnej wody i z kranu leci jedynie woda gorąca, niemal wrzątek. Poczułam, że jestem w pułapce, bo nie zostałam poinformowana wcześniej, że zakład fryzjerski nie jest w pełni sprawny. Niestety miałam już zmoczoną część włosów, więc postanowiłam zgodzić się kontynuowanie zabiegu. Recepcjonista salonu musiała najpierw pójść po baniak z zimną wodą, a w tym czasie fryzjer namydlił mi włosy szamponem. Ta chwila, kiedy z włosami całymi w pianie czekałam, aż do salonu wróci w końcu recepcjonistka z zimną wodą do płukania moich włosów, była jedną z bardziej absurdalnych i dziwnych sytuacji, jakie mi się przydarzyły u fryzjera.
Cięcie numer 1
Na szczęście samo cięcie było stosunkowo bezproblemowe i udało się uzyskać efekt, o który mi chodziło. Po wizycie u fryzjera wyglądałam tak, jak prezentuję się na zdjęciu poniżej. Zdecydowałam się wtedy na grzywkę, która opada na boki. W domu postanowiłam ulepszyć jeszcze tę fryzurę i zdecydowałam, że nałożę na włosy szampon koloryzujący, który subtelnie zmieni kolor mojej fryzury. Na zdjęciach poniżej jestem już po koloryzacji – włosy stały się bardziej błyszczące i zyskały nowy odcień.
Efekty po cięciu numer 1
Włosy w takiej formie jak widzicie powyżej wyglądały całkiem zdrowo, były lśniące i mocne. Okazało się jednak, że zmiana, jakiej oczekiwałam, jest zbyt mała. Włosy wyglądały dosyć podobnie jak przed cięciem. Grzywka, którą zaczęłam nosić na boki też nie była dla mnie zbyt wygodna i na co dzień zaczęłam ją upinać wsuwkami – finalnie nie wyglądało to najlepiej. Postanowiłam zatem, że czas na kolejną zmianę fryzury i tym razem zapragnęłam diametralnej zmiany.
Moja metamorfoza – skąd pomysł na drastyczną zmianę?
Pomysł na metamorfozę pojawił się już jakiś czas temu, kiedy oglądałam serial Dom z papieru. Bardzo spodobała mi się wtedy fryzura jednej z głównych bohaterek serialu, Úrsuli Corberó grającej tam dziewczynę o imieniu Tokyo. Ta hiszpańska aktorka wystąpiła w serialu w bardzo charakterystycznej, krótkiej fryzurze z grzywką. I to właśnie zdjęcie tej aktorki pokazałam u fryzjera jako inspirację do cięcia. Moim zdaniem aktorka wygląda pięknie w takiej fryzurze.
Moja metamorfoza – cięcie numer 2
W przypadku drugiego cięcia postanowiłam nie ryzykować i odwiedzić salon fryzjerski, w którym już kiedyś byłam i wyszłam z niego bardzo zadowolona. Salon zrobił na mnie świetne wrażenie, więc miałam nadzieję, że tak będzie i tym razem. Po ostatnich przygodach z fryzjerem doceniłam fakt, że w salonie była ciepła i zimna woda. Miła i profesjonalna obsługa cudownie się mną zajęła i pierwsze 10-15 minut upłynęło na analizie stanu włosów i rozmowie o tym, jakie efekt chcę uzyskać na głowie. Następnie nastąpiło mycie, nakładanie odżywki i bardzo dokładne cięcie z uwzględnieniem mojej wizji. Cała wizyta zajęła mi łącznie prawie dwie godziny, a ja podczas cięcia byłam zadowolona i spokojna o losy moich włosów. Efekt finalny możecie zobaczyć na zdjęciach poniżej.
Moja obecna pielęgnacja
Moje włosy są obecnie lśniące i mocne i bez wątpienia jest to zarówno efekt dobrego cięcia, jak i pielęgnacji. W ostatnich miesiącach używam regularnie szamponu i odżywki Love Beauty and Planet z serii Coconut Water & Mimosa Flower. To linia zwiększająca objętość włosów, która cudownie pachnie dzięki olejkom eterycznym pochodzenia naturalnego. Odżywka fajnie nawilża włosy, dodaje im miękkości i połysku. Uwielbiam kokosowy zapach całej tej serii, bo za każdym razem kiedy myję włosy i nakładam na nie odżywkę, to moją łazienkę wypełnia wspaniały zapach, który od razu nastraja mnie dobrze na początek dnia.
Przypomnę tylko, że Love Beauty and Planet to kosmetyki wegańskie, które nie zawierają w swoim składzie sztucznych barwników, a odżywki do włosów nie zawierają silikonów – zastąpiono je organicznym olejem kokosowym.
Czy jestem zadowolona z metamorfozy?
Przyznam szczerze, że bałam się trochę tej metamorfozy, bo zmiana jest dosyć spora. Teraz jednak wiem, że moje obawy były całkowicie zbędne, bo lubię moją nową fryzurę i czuję się w niej świetnie. Obawiałam się jak sprawdzi się grzywka opadająca na czoło w upalne dni, ale na szczęście nie jest ona tak problematyczna, jak myślałam. Ani przez chwilę nie żałowałam decyzji o obcięciu włosów i myślę, że taka długość dobrze do mnie pasuje. Być może taka fryzura zagości na mojej głowie na długi czas, bo bardzo podoba mi się takie cięcie. Jestem zdania, że warto od czasu do czasu odmienić swój wygląd, bo uczucie lekkości i świeżości na głowie jest tego warte. Moja poprzednia fryzura była dosyć nudna, a ta ma swój charakter i to kolejna zaleta mocnego cięcia. Dajcie znać w komentarzach, jak oceniacie moją zmianę. Jestem też ciekawa czy kiedyś przeszliście taką dużą zmianę i jak się czuliście po cięciu.