Dziś na blogu opiszę moje doświadczenia związane z dobrym rozpoczynaniem dnia. Od ponad roku pracuję z domu i muszę przyznać, że osiągnięcie balansu na linii obowiązki zawodowe – odpoczynek to niełatwe zadanie, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że moja praca bardzo mi się podoba. Przyznaję, że mam czasem tendencję do przesadzania z “byciem online” i cały czas pracuję nad tym, aby więcej czasu spędzać bez dostępu do internetu. Nadal często nie mam stałych godzin pracy i zdarza się, że pracuję późnym wieczorem. W ostatnim czasie staram się jednak tak rozplanować swój dzień, aby najważniejsze rzeczy zrobić rano, a wieczory przeznaczyć na odpoczynek. Nie zawsze mi się to udaje – nie bez powodu nazwałam ten tekst Poranne rytuały, które wcielam w życie, a nie Moje poranne rytuały. Bywają dni, kiedy rano wszystko idzie nie tak – za późno wstanę, nie ma mleka do kawy, nie mam weny do pisania, w kuchni bałagan, a aplikacja smogowa pokazuje, że nad Warszawą unosi się chmura smogu. Są też na szczęście dni (i oby było ich jak najwięcej), gdy mój poranek jest doskonały. I właśnie taki modelowy dzień opiszę dziś na blogu.
Jak wyglądają moje zdrowe poranne rytuały?
Poranne rytuały, które wcielam w życie
Pobudka
Mam wrażenie, że podstawową kwestią dotyczącą wstawania rano jest uświadomienie sobie tego, że dobry poranek nie ma szansy się udać, jeśli położę się spać zbyt późno. Bardzo lubię wieczory w domu – czasem mam wrażenie, że po prostu szkoda iść spać, kiedy tyle można zrobić, przeczytać i obejrzeć. Pracuję jednak nad tym, aby nie kłaść się spać o 2-3 w nocy, tylko bliżej pierwszej w nocy. O chodzeniu spać przed północą raczej nawet nie myślę, bo mam wrażenie, że ta pora jest zarezerwowana dla osób, które wstają o 5-6 rano, a ja nie mam takich ambicji/obowiązków/potrzeb. Moją ambicją (póki co) jest pobudka o siódmej rano. Idealny poranek wygląda więc tak, że wstaję o siódmej rano po około ośmiu godzinach snu. Aby jednak spać przez osiem godzin i wstać o siódmej musiałabym położyć się spać o 23, a doświadczenia pokazują, że to w moim przypadku nierealne. Zatem za każdym razem kiedy wstaję o siódmej śpię średnio sześć godzin i musi mi to wystarczać. Aby zacząć wstawać o siódmej niezbędne było wprowadzenie pewnej zasady – budzik nastawiam na siódmą rano i zostawiam go w salonie, a nie w sypialni. Takie podejście do sprawy pomaga, bo żeby wyłączyć alarm muszę wstać, a to już pierwszy krok do sukcesu. Bez wprowadzenia w życie tego sposobu bywało i tak, że wyłączałam alarm i szłam spać dalej.
Poranna toaleta, woda, pies i przygotowanie maty
Rano zawsze chce mi się pić, wiec biorę kilka łyków wody, witam się z psem, robię szybką poranna toaletę i ubieram się w ubrania do jogi – obcisłe legginsy i koszulkę. Rozkładam matę i zaczynam ćwiczenia.
30 minut z jogą
Od listopada ubiegłego roku zaczęłam ponownie praktykować jogę. Najpierw na ćwiczenia poświęcałam 15 minut, natomiast obecnie wydłużyłam ten czas do 30 minut. To dla mnie optymalny czas, jaki chcę przeznaczyć na poranne ćwiczenia. Uwielbiam jogę o poranku, bo doskonale pobudza ona cały organizm. Zaczynając dzień od jogi czuję się od razu lepiej i mam więcej energii w ciągu dnia. Nie ćwiczę z instruktorkami z youtube’a, wiec nie polecę Wam żadnych filmów z ćwiczeniami. Wolę wykonywać asany w ciszy i skupieniu koncentrując się na oddechu. Wykonuję sekwencję ćwiczeń, którą pamiętam z zajęć jogi. Choć ćwiczę głównie z domu, to niedawno wybrałam się na zajęcia jogi do AHJ właśnie po to, aby odświeżyć pamięć i przypomnieć sobie dokładnie wszystkie pozycje. Czasem podczas ćwiczeń w domu korzystam też z książki Światło jogi, o której pisałam więcej tutaj.
10 minut medytacji
To mój stosunkowo nowy poranny rytuał, który wykonuję zaraz po skończonej jodze. W medytacji pomaga mi aplikacja Stop, Breathe and Think. Pisałam Wam już kiedyś o tej aplikacji przy okazji tekstu o przydatnych aplikacjach pomagających żyć zdrowo. Wtedy jednak pobrałam ją na telefon, skorzystałam z niej kilka razy i zapomniałam. Niedawno znowu zaczęłam z niej korzystać i jestem naprawdę zadowolona. Aby zacząć medytację należy określić, jaki jest nasz stan fizyczny, psychiczny i emocjonalny. Po wybraniu odpowiedzi aplikacja wybiera odpowiedni dla naszego samopoczucia rodzaj medytacji. Bardzo przyjemny kobiecy głos przeprowadza nas przez cały proces medytacji i pomaga zrelaksować się i wyciszyć. Aplikacja jest w języku angielskim, co jest dla mnie dodatkową zaletą, bo bardzo lubię ten język. Co istotne – wcale nie musimy poświęcać na medytację dużo czasu – wystarczy 5-10 minut dziennie, aby poczuć jej pozytywny wpływ na organizm. Staram się też pamiętać o tym, aby po skończonej medytacji praktykować wdzięczność.
Spacer z psem
Po medytacji przebieram się w cieplejsze ubrania i wychodzę na spacer z Pikselem. Niestety często stan powietrza w Warszawie nie zachęca do długich spacerów, więc jestem zmuszona wrócić szybko do domu. Chwila zabawy patykami i śnieżkami i wracamy. Bardzo lubię ten poranny rytuał z moim psem.
Ścielenie łóżka
To może wydawać się błahą sprawą, ale ładnie pościelone łóżko naprawdę sprawia, że dzień do razu staje się lepszy. Co więcej – tę czynność można polubić. Zwykle ścielę łóżko dopiero po jakimś czasie od wstania, bo jest to zależne od tego, że nie śpię na nim sama i dostosowuję się do mojego partnera, który zwykle wstaje trochę później. Kiedy jednak już mogę to zrobić, to sprawia mi to przyjemność i fajnie porządkuje poranek. Zawsze robię to bardzo dokładnie sprawdzając, aby nigdzie nic nie wystawało.
Woda z cytryną lub z imbirem
Kolejny poranny rytuał to przygotowanie wody z cytryną. Ostatnio często dodaję do niej świeży imbir lub piję wodę jedynie z imbirem. I tutaj znowu pojawia się kwestia wieczornego przygotowania do porannego rytuału. Jeśli rano w kuchni mam bałagan, to poranek od razu robi się daleki od ideału. Dlatego w ramach noworocznego postanowienia staram się ogarniać wieczorem kuchnię, tak aby rano była ona gotowa do użytku. W uporządkowanej kuchni fajnie jest zacząć dzień. Nawet podczas tak prozaicznej czynności jak przygotowanie wody z cytryną skupiam się na detalach – gotuję wodę w moim ulubionym małym czajniczku, który kojarzy mi się z drewnianym domkiem w górach. Zwykle wrzucam kilka kawałków obranego świeżego imbiru do szklanki, zalewam małą ilością wrzątku i dolewam wody mineralnej, aby od razu dało się pić przygotowaną wodę. Bardzo lubię te chwile, kiedy siadam ze szklanką wody przy biurku i bez pośpiechu wypijam mój zdrowy napój podczas porannego przeglądania wiadomości, sprawdzania poczty i publikowania nowego wpisu na blogu.
Zdrowe śniadanie
Od momentu wstania aż do chwili, kiedy jem moje pyszne i zdrowe śniadanie mija trochę czasu, ale podoba mi się taki plan dnia. Rano nie czuję wielkiego głodu, więc śniadanie wcale nie musi być pierwszą rzeczą, którą robię po wstaniu z łóżka. Moje poranne posiłki są dosyć różnorodne – o tym, co jem na śniadanie pisałam już na blogu nie raz. Ostatnio moim ulubionym śniadaniem jest budyń z kaszy jaglanej. Śniadanie jem zazwyczaj przy biurku, więc jest to trochę dalekie od posiłku w formie zen, podczas którego należy skupiać się na każdym kęsie. Zamiast koncentrować się w 100% na jedzeniu pozwalam sobie na przeglądanie interentu podczas jedzenia śniadania. Chyba już pozbyłam się wyrzutów sumienia z tego powodu.
Poranna kawa
Po śniadaniu obowiązkowym rytuałem jest przygotowanie pysznej herbaty lub kawy. Bardzo lubię ten moment, kiedy gotuję wodę, mielę ziarna kawy, przesypuję je do drippera i zaparzam kawę. Wlewam kawę do ulubionego kubka, podgrzewam lekko mleko i dodaję do kawy. To moje małe codzienne rytuały, które sprawiają, że dzień staje się przyjemny. Czasem wybieram aromatyczną czarną lub zieloną herbatę.
Po odbyciu powyższych rytuałów jestem gotowa do pracy.
Podsumowanie
Doskonale pamiętam, jak jeszcze dwa lata temu marzyłam o pracy z domu. Moje poranki zaczynały się o zwykle około 7.30. Mimo, że czasem znajdowałam nawet chwilę na przygotowanie zielonego koktajlu na drogę, to o jodze i medytacji mogłam zapomnieć. Z domu wychodziłam o 8, aby na 9 zdążyć do pracy. Kiedy pomyślę sobie, że teraz mam możliwość przeżywania poranków na swój sposób – bez pośpiechu, bez stania w korkach, bez świadomości, że spędzę kolejny dzień na robieniu czegoś, co delikatnie mówiąc nie do końca mi się podoba, to moja motywacja do aktywnych poranków niesamowicie rośnie. Lubię produktywnie spędzać dzień i widzę, że aktywne poranki bardzo mi w tym pomagają.
Myślę, że jeśli uda mi się wcielić w życie praktykowanie powyższych rytuałów co drugi dzień, to będzie to pierwszy sukces. Poranne rytuały to niezwykle ważny element dnia, bo najczęściej jest tak, że udany poranek przekłada się na nasze dobre samopoczucie w dalszej części dnia. Oczywiście wiele zależy tu od godzin naszej pracy – jeśli zaczynamy pracować od 6 lub musimy na 7 dojechać do pracy, to poranne rytuały mogą być trudne do zrealizowania. Wierzę jednak, że nawet mając rano niewiele czasu dla siebie można spożytkować poranek dobrze lub źle. Wszystko zależy od odpowiedniego rozplanowania rzeczywistości wokół nas. Marzenia się spełniają, trzeba tylko trochę im pomóc.